Takie dni jak dziś, tego lata można policzyć na palcach jednej ręki. Jest 9 rano a słońce już tak fajnie przygrzewa i ogólnie jestem pozytywnie nastrojony. Pomimo tego, że trochę boli mnie głowa (standardowo po prawej stronie, poza tym przed chwilą wstałem) wyszedłem z psem na dłuższy spacer i myślę żeby później wybrać się na dłuższą wycieczkę bez afobamu. Jeszcze nie wiem gdzie pójdę ale prawdę mówiąc na samą myśl już mam obawy czy aby na pewno to zrobić...
No i niestety o 15 plany zostały pokrzyżowane i nie udało się dzisiaj zrobić próby. Za to mieliśmy wycieczkę do Ustki, szkoda tylko, że do szpitala. Narzeczona chyba zaczęła rodzić, choć to może być tylko fałszywy alarm.
Żeby jechać tak daleko musiałem wziąć afobam choć może i bez tego również bym sobie poradził. Ale wolałem nie ryzykować, bo co by było gdybym po drodze miał atak? Z nerwów narzeczona by jeszcze w autobusie urodziła...
Jestem przejęty tym co się dzieje choć tak właściwie jeszcze nic nie wiem bo Iwona jest ciągle w gabinecie lekarskim. Moje samopoczucie jest jakieś takie mieszane, w końcu jestem na lekach, które tłumią wszelkie objawy mojej nerwicy. Trochę boli mnie głowa co sobie tłumaczę ciśnieniem chociaż właściwie nie wiem czy jest z nim coś nie tak. Generalnie nie skupiam uwagi na sobie i moich objawach tylko na Iwonce i dziecku bo oni są ważniejsi od mojej choroby...
Wyszedłem ze szpitala i poszedłem na przystanek żeby wrócić do domu. Na przystanku oczywiście czekał tłum ludzi a autobusu nie było bo to w końcu niedziela na dodatek po sezonie. Na myśl, że mam nie wiadomo jak długo czekać na autobus a do tego jeszcze się gnieść w środku z tym tłumem zaczęły mnie ogarniać niepokojące myśli: Co zrobię jak będę jechał taki ściśnięty i będę miał atak? Nie będę miał jak się nawet stamtąd ruszyć itd...itp... W końcu zaczęło mi huczeć w głowie, ciśnienie jakby zaczęło mnie przytłaczać i na uspokojenie wziąłem pół tabletki. Uspokoiłem się trochę i spotkałem kolegę. Porozmawialiśmy chwilę, stwierdziliśmy, że nie ma sensu jechać autobusem i zadzwonił po znajomego żeby przyjechał po nas samochodem. No i po godzinie byłem już w domu cały i szczęśliwy:-)
No i niestety o 15 plany zostały pokrzyżowane i nie udało się dzisiaj zrobić próby. Za to mieliśmy wycieczkę do Ustki, szkoda tylko, że do szpitala. Narzeczona chyba zaczęła rodzić, choć to może być tylko fałszywy alarm.
Żeby jechać tak daleko musiałem wziąć afobam choć może i bez tego również bym sobie poradził. Ale wolałem nie ryzykować, bo co by było gdybym po drodze miał atak? Z nerwów narzeczona by jeszcze w autobusie urodziła...
Jestem przejęty tym co się dzieje choć tak właściwie jeszcze nic nie wiem bo Iwona jest ciągle w gabinecie lekarskim. Moje samopoczucie jest jakieś takie mieszane, w końcu jestem na lekach, które tłumią wszelkie objawy mojej nerwicy. Trochę boli mnie głowa co sobie tłumaczę ciśnieniem chociaż właściwie nie wiem czy jest z nim coś nie tak. Generalnie nie skupiam uwagi na sobie i moich objawach tylko na Iwonce i dziecku bo oni są ważniejsi od mojej choroby...
Wyszedłem ze szpitala i poszedłem na przystanek żeby wrócić do domu. Na przystanku oczywiście czekał tłum ludzi a autobusu nie było bo to w końcu niedziela na dodatek po sezonie. Na myśl, że mam nie wiadomo jak długo czekać na autobus a do tego jeszcze się gnieść w środku z tym tłumem zaczęły mnie ogarniać niepokojące myśli: Co zrobię jak będę jechał taki ściśnięty i będę miał atak? Nie będę miał jak się nawet stamtąd ruszyć itd...itp... W końcu zaczęło mi huczeć w głowie, ciśnienie jakby zaczęło mnie przytłaczać i na uspokojenie wziąłem pół tabletki. Uspokoiłem się trochę i spotkałem kolegę. Porozmawialiśmy chwilę, stwierdziliśmy, że nie ma sensu jechać autobusem i zadzwonił po znajomego żeby przyjechał po nas samochodem. No i po godzinie byłem już w domu cały i szczęśliwy:-)
Cześć, wpadłam na Twojego bloga jakieś pół godzin temu przez przypadek ale przeczytałam co w nim zamieściłeś. Spowodowane było to może tym, że sama borykam się z czymś podobnym. Piszę podobnym bo ja nie jestem w stanie wspomnieć mojego pierwszego razu tak jak Ty ;) tzn. ze mną zawsze było coś nie tak... i dopiero teraz po wielu latach leczenia się itd zrozumiałam mniej więcej dlaczego. Już od małego tak nauczyłam się żyć, kontrolować swoje życie by radzić sobie z lękiem w inny sposób co przyczyniło się do nerwicy lękowej a z czasem do głebokiej depresji. W sumie mam za sobą 2 głębokie depresje z których udało mi się wyjść ( psychiatra, leki, terapia grupowa, terapia indywidualna ) ale prócz nich od dawna mam nerwicę lękową, która czasami jest lekko uśpiona a czasami powraca a wtedy jest żle. W zasadzie myślę, że cały czas żyje z nią bo mam 30 lat a wierz mi lub nie nigdy nie pracowałam. Jakoś tak wyszło, że wszelkie próby podejmowania działalności zarobkowej kończyły się u mnie mega atakami nasilającymi dzień po dniu do tego stopnia, że po każdej takiej próbie przez najbliższe pół roku było ze mną bardzo żle. Owszem leczyłam się u psychiatrów itd.. ostatnio odbyłam terapie roczną indywidualną, która to otworzyła mi oczy na mnie. Wiesz.. z wykształcenia jestem prawnikiem a po tej ostatniej terapii sama z siebie znalazłam coś co być może ułatwi mi wreszcie podjęcie pracy. Okazało się, że odnalazłam się w stylizacji paznokci :D zawsze kojarzyło mi się to z tapetą na twarzy i długimi szponami najlepiej koloru różowego ale.. okazało się, że jest to praca manualna, która wyzwala u mnie wszystko to co mam ukryte gdzieś w swojej osobowości.. cudowne jest rzeżbienie w akrylu, zabawa w żelu i tworzenie paznokci, które są po prostu fajne, estetyczne bądż zwariowane ale nie mają nic wspólnego z tandetą i pustym blond kolorem ( nie mam nic do blondynek ;). DLa mnie jest to sztuka tworzenia, którą tworzę ja a raczej którą pozwala mi tworzyć nerwica. Widzę światełko w tunelu, może uda mi się żyć z nerwicą i w końcu zarabiać z nerwicą :) Ja przez całe życie uciekałam i tak nauczyłam się żyć by koleżanka nerwica była dla mnie łaskawa i nie dawała mi zbyt mocno w kość. Miałam mnóstwo prób walki z nią ale zawsze wygrywała ona. Długie leczenie teapeutyczne pomogło mi poznać moją koleżankę z tej ukrytej strony, wiem już co z czego się bierze, co powinnam robić itd. Wiem, że nigdy się jej nie pozbędę ale nauczyłam się z nią żyć tak by w końcu zadbać o siebie czego i Tobie życzę. Wiesz.. rozbawiła mnie Twoja historia pierwszego razu.. wyobraziłam sobie Ciebie w tym sklepie-istne szaleństwo ale chyba wolałabym przeżyć coś podobnego co byłoby przyczynkiem do tego, że coś trzeba zacząć robić bo ja długoooooooo bardzo długo nic nie robiłam a byłam tylko obok przez co straciłam 30 lat swojego życia i teraz dopiero zaczynam raczkować. Fajnie, że walczysz bo szkoda czasu na naukę obok nerwicy, lepiej żyć z nerwica. .. a co do dzisiejszego dnia.. owszem ładny dzień, słońce świeci ale co z tego jak mam chyba zapalenie oskrzeli :D leże w łóżku i się rozkładam .. a za 5 dni mam jechać nad morze bo ze stolicy nadaje. Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
OdpowiedzUsuń