Dziś jest najszczęśliwszy dzień mojego życia! Urodził się mój syn, Filip:-) W tej chwili nic się więcej nie liczy i nic nie zakłóci mojego szczęścia. Rano przed wyjazdem do szpitala wziąłem tabletkę afobamu a później już przez cały dzień aż do 19 normalnie mogłem sobie jechać autobusem czy spory kawałek odejść od domu. Ten dzień zaliczam jako najlepszy dzień (teraz patrząc pod kątem choroby) od pięciu miesięcy. Gdyby tak było codziennie to życie byłoby o wiele lżejsze i mógłbym robić o wiele więcej. Liczę, że to jest początek czegoś naprawdę dobrego, konkretnej poprawy. Boje się tylko, że to może być jeden dobry dzień w morzu całej masy tych złych. A jak jutro przyjdzie ten zły dzień moja wiara i nadzieja znów stracą na sile i będę czekał i się męczył do kolejnego zastrzyku pozytywnych myśli. Ale póki co cieszę się tym co jest. Bo nigdy nie jest tak źle by nie mogło być gorzej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz