Ostatnie 3 dni były po prostu "rewelacyjne". Nie licząc oczywiście wyjazdu do Iwonki i Filipka. Rano brałem rexetin i do 15 było znośnie a później robiło się już mało przyjemnie. Nosiło mnie po całym mieszkaniu. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca, nic mi się nie chciało, nic mi nie sprawiało przyjemności. Lęk wzrastał z każdą chwilą, czułem mrowienie w rękach, ściskanie w sercu i w głowie (tym razem po lewej stronie co jeszcze bardziej nakręcało lęk, bo do prawej strony się przyzwyczaiłem) a ja koniecznie nie chciałem brać afobamu. W końcu stało się to takie nieprzyjemne, że wziąłem hydrxyzine. Po godzinie zrobiło mi się lepiej. Miałem tak przez dwa dni.
Dzisiaj znowu jadę do Ustki do szpitala. Bardzo się cieszę, że zobaczę najbliższych. Rano wziąłem afobam więc teraz czuję się w miarę bezpiecznie. Zobaczymy jak będzie później. Wiem, że jak wrócę do domu to znowu resztę dnia przeleżę bo nie mogę znaleźć sobie zajęcia, które sprawi mi taką przyjemność jak bym chciał. Brakuje mi czasów kiedy byłem dzieckiem i cieszyło mnie prawie wszystko. Jak jechaliśmy na wycieczkę klasową to dwa dni przed już nie mogłem spać. Jak kupiłem sobie oryginalne buty to stawiałem je koło łóżka i patrzyłem na nie dopóki nie zasnąłem. A teraz już nie jest tak fajnie.