Może i głową muru nie przebijesz, naparzając bezsensownie. Ale jeśli podejdziesz do problemu z głową to i owszem, nie ma przeszkody, której nie da się pokonać. A teraz tak nawiązując do mojej nerwicy to jest ona strasznym murem, wysokim, szerokim i grubym. Czasami się go boję ale częściej mnie drażni ponieważ kładzie się cieniem na moje życie, które w gruncie rzeczy jest zajebiste. Mam fajną kobietę, mam niesamowitego synka no i nawet pracuję od jakiegoś czasu bez zakłóceń. No i o ile w domu zazwyczaj czułem się dobrze bo tam raczej nic mi nie "zagrażało", tak z tą pracą bywało różnie. Dom jest moim schronieniem i wiem, że tam mi nic nie grozi i w każdej chwili mogę
opanować kryzys. Z każdym miejscem poza domem i z każdą czynnością, którą tam wykonywałem tak wesoło już nie było. Ale na szczęście teraz mam taką pracę, że coraz rzadziej się tym martwię i coraz mniej się przejmuję. Dla jasności jestem Maklerem ds. Nieruchomości, zdobywam nieruchomości do oferty, sprzedaję je, negocjuję warunki umowy. Ogólnie dużo się spotykam z różnymi ludźmi, dużo chodzę po mieście. I to mi się podoba, że nie ma w tej pracy monotonii. No i najważniejsze, nie mam czasu na moje problemy. Nie myślę o moich lękach, nie nakręcam się i mam spokój.
Tak więc wracając do tego muru, nawet jeśli wydaje się nie do pokonania to zawsze znajdzie się jakiś sposób. Tylko odpowiedzi na to jaki to sposób trzeba poszukać samemu i niestety nie ma gwarancji, że się taki sposób znajdzie bo niektórzy zwyczajnie nie mają już siły na poszukiwanie. Ale warto próbować. Dla siebie.