Dnia 15 maja 2013 po dwóch latach, nie licząc trzech miesięcy okropnej przygody z dziadowską firmą, w końcu udało mi się znaleźć pracę zgodną z moimi wymaganiami i ambicjami. Bo tak prawdę mówiąc o wiele lepiej psychicznie się czuję kiedy robię coś co mi sprawia przyjemność, kiedy mogę się wiele nauczyć i otaczają mnie ludzie, którzy w tym zawodzie są profesjonalistami a nie tylko takich udają. Zostałem pośrednikiem w obrocie nieruchomościami. Kiedy idę do pracy muszę się skupić na zadaniach jakie mam do wykonania i nie mam zbyt wiele czasu na myślenie o tym co mi siedzi w głowie. Nie kołaczą mi się myśli, które powodują objawy. A nie mając objawów mogę się spokojnie zająć pracą. 

Najprawdziwszą prawdą jest to, że my chorzy nerwicowcy musimy robić to co nam się podoba i czerpać z tego przyjemność a wtedy nasze mózgi przestają nam płatać figle. W ciągu dwóch tygodni poprawiło mi się znacznie i to dlatego, że nie muszę robić czegoś wbrew sobie. Mówiąc czegoś mam na myśli to, że nie muszę    robić nic czego nie lubię, co mi nie sprawia radości, co nie stawia przede mną nowych wyzwań. A wyzwania to jest to co mnie nakręca, dzięki temu wyznaczam sobie nowe cele, które o wiele łatwiej jestem w stanie osiągnąć. Na przykład, powiedzmy miesiąc temu wielkim wyzwaniem było dla mnie wyjść na dłużej na miasto. Nie musiałem tego robić więc unikałem tego, szukałem wymówek. A teraz częścią mojej pracy są takie właśnie wyjścia i już nie ma wymówki, muszę wyjść bo inaczej nic nie zdziałam i jeszcze stracę pracę.
Tak więc rada dla wszystkich. Bądźcie sobą, spełniajcie się, nie róbcie nic wbrew sobie a na efekty nie trzeba będzie długo czekać.